sobota, 18 sierpnia 2012

The Paul Butterfield Blues Band: "East-West"

Paul Butterfield jeden z bardziej znaczących i innowacyjnych muzyków bluesowych lat 60. i 70. grający z takimi gwiazdami jak Jimi Hendrix, John Mayall, Eric Clapton, Stevie Ray Vaughan, Muddy Waters czy Bob Dylan jest nam dziś stosunkowo mało znanym muzykiem. Jednak jak spojrzymy na tył okładki "East-West" drugiego albumu grupy The Paul Butterfield Blues Band wydanego w 1966 roku, natkniemy się na takie oto słowa: " ...dawniej trzema wielkimi B muzyki klasycznej byli Beethoven, Brahms i Bach, dziś trzema wielkimi B bluesa są Bloomfield, Bishop i Butterfield...". Słowa te napisał znany krytyk muzyczny tamtych czasów Paul Nelson reklamując nam tym samym album "East-West" i grupę Paula Butterfielda, jeden z najbardziej znaczących blues bandów w historii muzyki.
Gdy spojrzymy na skład grupy to trudno nie być zaskoczonym gdyż obok samego Paula Butterfielda mamy dwóch znakomitych gitarzystów Mike`a Bloomfielda i Elvina Bishopa, obok nich klawiszowiec Mark Naftalin, perkusista Billy Davenport i basista Jerome Arnold, stworzyli wspólnie jeden z najważniejszych albumów w historii bluesa a także i rocka.
"East-West" był prekursorskim albumem grupy Butterfielda. Tytułowy utwór z tej płyty zapowiadał zarówno rock psychodeliczny, jazz-rock oraz elementy orientalne zaczerpnięte z muzyki indyjskiej i oczywiście blues.



Podróż ze wschodu na zachód rozpoczyna "Walkin`Blues" Roberta Johnsona. Rytmy dynamiczne, dźwięki gitary szorstkie i surowe i naturalnie wszędzie obecna energetyczna harmonijka otwierają nam drogę do jednej z piękniejszych (i niestety niedocenionych) podróży w świat muzyki rockowej. Rytm trochę zwalnia w następnym utworze "Get Out Of My Life, Women" jednak emocje cały czas te same, mamy w nim partię solową Naftalina na pianinie gdzie pojawiają się dźwięki typowe dla jazzu. Powolnego bluesa za to nie brakuje w "I`ve Got A Mind To Give Up Living" i w świetnej "Never Say No" z Bishopem w wokalu, przypominają nam klasyczne melodie amerykańskiej kultury z początku XX wieku. Dawka energii jest uwalniana również w historycznym utworze Muddiego Watersa "Two Trains Running" i w świetnym "All These Blues". Psychodeliczne dźwięki możemy usłyszeć w niezapomnianym "Mary, Mary" oraz dwóch utworach instrumentalnych, "Work Song" oraz w kulminacyjnym i zamykającym album kilkunastominutowym tytułowym "East-West" w którym dźwięki na zakończenie podróży ze wschodu na zachód przypominają nam orientalne klimaty.
Zapraszam więc do odkrywania na nowo starych brzmień gdyż mają one nadal od ponad czterdziestu lat ogromny wpływ na bluesa, jazz a także muzykę rockową.

Bibliografia:
http://www.debaser.it/recensionidb/ID_21562/The_Paul_Butterfield_Blues_Band_EastWest.htm
http://en.wikipedia.org/wiki/East-West
http://pl.wikipedia.org/wiki/Paul_Butterfield_Blues_Band




czwartek, 9 sierpnia 2012

"Electric Mud" Muddiego Watersa, płyta która inspiruje współczesną muzykę.

Gene Sculatti, pisarz i redaktor branży muzycznej którego artykuły pojawiały się w takich pismach jak USA Today, Rolling Stone, Creem i Los Angeles Times napisał kiedyś że sekcja rytmiczna na płycie "Electric Mud" wyprzedza muzykę hip-hop o trzy dekady. Chuck D, amerykański raper, pomysłodawca projektu pod nazwą Public Enemy oraz członek tej grupy muzycznej przyznał że album Muddiego Watersa zainspirował go do dość oryginalnego pomysłu połączenia brzmień bluesa z muzyką którą wykonuje. Z pomysłem tym zwrócił się do producenta muzycznego, spadkobiercy kultowej już wytwórni Chess Records Marshalla Chessa. Ten przystał na pomysł i ad hoc skonstruowano zespół zapraszając również oprócz dawnych gwiazd bluesa także kilku członków The Roots, amerykańskiej grupy hip hopowej których styl oprócz brzmień hip hopowych silnie związany jest z muzyką jazzową i rockową. Powstał ciekawy projekt którego bazą wyjściową była właśnie "Electric Mud". Materiał dotyczący tego projektu można zobaczyć w filmie wyprodukowanym przez Martina Scorsese pt The Blues w odcinku piątym zatytułowanym "Feel Like Going Home".
Wróćmy jednak do głównego bohatera opowieści czyli albumu "Electric Mud". Cóż to za płyta która tak inspiruje? Kilka suchych faktów jest niezbędne wymienić. Album ukazał się 5 października 1968 roku nakładem wytwórni Cadet Records filii zależnej od Chess Records i łączył w sobie brzmienie bluesa i rocka psychodelicznego. Sprzedał się w nakładzie 150.000 egzemplarzy w ciągu pierwszych 6 tygodni od dnia publikacji.Osiągnął w roku wydania na liście magazynu Billboard pozycję numer 127 i stał się pierwszym albumem Muddiego Watersa który wszedł do klasyfikacji Billboard i Cash Box.
Skąd pomysł na taki album? Otóż w roku 1968 Chess Records idąc z duchem czasu postanowił zmodernizować brzmienie swoich wybitnych bluesmanów takich jak Howlin` Wolf i wspomniany Muddy Waters przekonując ich aby niektóre ze swoich utworów przearanżować na brzmienie bardziej psychodeliczne, tu bardzo silnie inspirowali się twórczością Jimiego Hendrixa. Wszystkie te zabiegi miały swój finał w postaci dwóch albumów "Electric Mud" i "The Howlin`Wolf Album.
Na albumie "Electric Mud" wykorzystano w szerokim zakresie efekty gitarowe takie jak Wah-Wah (tzw. kaczka) oraz efekt fuzz (przester). Sam Muddy Waters był krytycznie nastawiony do albumu i stwierdził później w swojej biograficznej książce "The Mojo Man" że płytka nadawała się do kosza i pomimo że na początku dobrze się sprzedawała to szybko kopie albumu zaczynały być zwracane przez fanów z powrotem do sklepów z powodu tych wszystkich efektów typu wah-wah czy fuzz, twierdząc że przecież to nie może być Muddy Waters.
Pomimo miażdżącej krytyki w USA, w Wielkiej Brytanii album został przyjęty dobrze. Marshall Chess twierdził że "Electric Mud" był najlepszym albumem Muddiego Watersa który kiedykolwiek nagrał dla wytwórni Chess. Ponadto stwierdził że album inaczej przyjęto w Wielkiej Brytanii gdyż Anglicy są mniej ekscentryczni od Amerykanów.
Posłuchajmy zatem "Electric Mud" może kogoś zainspiruje ta płytka.